Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26
|
27
|
28
|
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
Archiwum listopad 2015
Dziś samopoczucie lepsze-jak na razie:D Diabeł wczoraj był milutki (nawet bzykanko było,ale szybkie i bez szału)chociaż przyniósł jakąś pierdołe do domu-fan elektroniki.Wciąż jakieś tuby,głośniki,kiedyś kolorofon a wczoraj...mały stroboskop!!!!!!! Dyskoteka w domu-czasem nie ogarniam.Na szczeście wypróbował i schował.Na pytanie "Po co Ci to w domu?" odpowiada "Bo lubie takie rzeczy".Do kompletu brakuje mi tylko konsolety i będe jak Tiesto:D Ale może lepiej nie będę krakać.
Wciaż się martwie,ale wiem,że zawsze po burzy wychodzi słońce.Ale dziś nie o tym:)
Czasem myśle o tym,że stoje w miejscu.Po urodzeniu Juniora wypisałam sie ze szkoły-po macierzyńskim które zajeło pierwsze półrocze było za dużo zaległosci-chodziłam do technikum hotelarskiego-skonczyłam 2 klasy.Ale zeby nie zostac z podstawówką w papierach pół roku później poszłam do LO zaocznie.Nie zrobiłam matury niestety bo miałam pilny wyjazd,który nie mógł poczekać.Niby po LO szału nie ma ale srednie jest.Chce czegos wiecej,coś co pomoże mi pracować tam gdzie chce a nie w sklepie w którym nie moge zjeść sniadania,nie mam przerw,zarabiam grosze,oprócz swoich obowiązków mam 1000 innych i obcinam sobie palce maszyną do mięsa i nie mam z tego tytułu ani odszkodowania ani nawet wolnego-byłoby po pracy.Coś co pozwoli mi sie rozwinąć.
Co lubie??Kocham dzieci,taniec i książki,dużo gotuje.Kazdy kto mnie zna ,wie ze jak do mnie się przychodzi to można liczyć na coś dobrego;) Ale myslałam może o jakimś kursie np robienia paznokci?jakieś tipsy i te sprawy.nie wiem jak sie zabrac.A może coś innego o czym nie pomyślałam,nie wiem.Ale cos ze sobą chcę zrobić.Chciałabym kiedyś pisać jakies teksty do gazety,felietony,zadna sława-tylko słowa.Ale na ten moment nie wiem czy to możliwe.
Chcę być szczęśliwa-tylko tyle wiem a bez samorealizacji to niemożliwe.
I znów przyjdzie jutro sobota,dzień tygodniówki.Diabeł pracuje sam-zarabia 2000- w tych warunkach i miejscu to całkiem nieźle,w tej mieścinie mało kto ma wiecej niż najniższą 1270zł.
Tak czy siak tygodniówka 500zł- i co z tego?W zeszłym tyg zapłaciłam podstawowe rachunki został jeszcze prąd,gaz i cotygodniowa rata pożyczki.Prad 230zł,-nie mogę juz zapłacić później,mam upomnienie,rata 80zł,gaz 50zł- zostaje 140zł...
Małej w tym tyg trzeba kupic pampersy bo sie kończa-40zł,mleko na cały tydzień 35.I co zrobić dalej??Gdzie cały tydzień??Nie pożycze od matki-wisze jej 50zł.Nie mamy znajomych którzy pożyczą.
Wszystko bierze w łeb- nie kupiliśmy jeszcze węgla w tym roku(palimy starymi meblami bo latem wymienialismy),mieliśmy robić łazienkę w tej ruderze z UM w której zrobiliśmy już wszystko-oprócz łazienki.Jak sobie pomyśle ze Junior będzie zimą chodził siku na korytarzu koło drzwi wejsciowych to serce mi sie kraje.Diabeł nie ma nawet zimowych butów ani kurtki-zeszłoroczną musiał wziać do pracy. Kredyt w banku nie wchodzi w gre-Diabeł za małolata zadłużył sie za namową kolegi i nic mu nie dadzą.
Potrzebuje pomocy...cudu jakiegoś.Brakuje mi już sił na to wszystko stąd pewnie mój zastój i apatia.Jestem w kropce.On też-robi co moze a i tak wszystko to jedna wielka dupa.Za dużo na moją głowe,brak pomysłów,wyjścia...
Dlaczego nic nie wychodzi??Przeciez nie jesteśmy jakąś patologią,dlaczego wszystko pod góre??
Helpppppppppp!!!!!!
15 durnowatych lat za sobą,bystra,dobrze ucząca się dziewczyna,ładna choc zakompleksiona która dostała głupawki w gimnazjum,upsssss niedługo 16-tka:) Jak zawsze poszukująca miłości i zrozumienia,których brak w domu głupiutka i naiwna odpaliła śmieszną wieśniacką komórkę i włączyła czat.Jak zwykle miała dużo wiadomosci.Od wczoraj pisała z jakimś baranem-boszzz jaka zdesperowana.Dzis też pisał,mieszkał 40km od niej.Postanowili że sie umówią,na jutro.Pomyślała że to ryzykowne wiec powiedziała zeby wziął kolegę a ona koleżankę.Zgodził się.
Nazajutrz,szykowała sie na spotkanie pod kinem,ubrała spódniczke w kolorze khaki białą bokserkę i szpilki(moda na zniekształcanie stóp szpicem;)Zadzwoniła po koleżanke-a ona sie wykręciła karą od mamy!I cóż teraz?Oni już sa w mieście,poszli gdzieś na piwko.Fuck!! Musi iść sama,dobrze że jest biały dzień.Dzielna i głupia.
Szła pod kino,sercee łomotało.
Była na miejscu,nie oglądała sie,zadzwoniła i dostrzegła 2gości,podeszli bliżej.Jeden brzydal taki ze mózg się marszczy,chudy,blady-w ogóle nie jej typ.Umówiła się z Mateuszem.Podali sobie rękę i okazało sie że ta paskuda to chłopak z którym sie umówiła!!!!!!!!!!!!!!
I oto ON-koleżka:D
185cm,jakieś 90kg,opalony,łysy,piękne oczy,niemal czarne, szerokie ramiona,piękne dłonie,palce-choć nie jakies styrane to daleko było im do dziewiczych dłoni chłopców w rurkach,dres i biała koszulka...
Trafiło ją jak grom,serce niemal biegło-był dla niej wspaniały niemal Adonis.Podali sobie dłoń i JEST!!!!!!!!!-ten prąd!
Nie traciła jednak czujności-przecież nie z tym sie umówiła.Co za wpadka.Padło pytanie co robimy?Adonis mówi "to moze ja sobie pójde gdzieś na piwo i Was zostawie"Spanikowała- "Nie,zostań zjemy coś,zgubisz sie":D Mądralińska cwaniara:D Przytaknął,głupkowaty randkowicz też-chyba sie zorientował,że nie jego liga i że jej oczy świeca sie w innym kierunku.
Poszli do pizzerii,usiadła obok Adonisa,czuła to ciśnienie.Randkowicz naprzeciwko wpadł na pomysł że pójdzie po jakieś piwo.Adonis powiedział "Masz pieniądze i kup te piwa i przynieś karte,przecież dziewczyna musi cos zjeść"Widział,że dziś już skonczyła sie kariera randkowicza.
Rozmawiali. Rzucił: "Ten baran mówił ze jesteś wysoką blondynką,masz 19 lat."A Ona 163cm,nie miała jeszcze 16,brunetka z krwi i kości. Śmiali się. dowiedziała sie ze się założyli kto zgadnie która to dziewczyna-miała byc blond. I wygrał Adonis- wiedziałem,że to Ty,nie wiem skąd ale wiedziałem i wygrałem.Czuli to oboje...
Przyszedł przylep,wybrała z Adonisem pizze jedli,śmiali sie,On chciał jej imponować i robił to,opowiadał o pracy,jeździł po Europie był monterem hal namiotowych.Randkowicz nie był zadowolony,latał tylko po sok bananowy i piwo dla Adonisa.W końcu popatrzył na zegarek i powiedział że spada bo zaraz pociąg mu odjedzie.Wystraszyła się że ten cud też ucieknie,ale odmówił,powiedział ze spotkają sie na miejscu.Miała być w domu niedługo.Pochodzili po mieście,odprowdził ją do domu,tak żeby mama nie widziała:D
Nie mogła spać,trwało to jakis tydzień.Wciąż miała w głowie jego uśmiech i diabelskie oczy...
Odwiedziła przyjaciółkę i wpadła na pomysł że napisze do Niego-randkowicz pisał w dzień spotkania z jego nr.
Oddzwonił,był na Łotwie,po pracy.Pogadali.I tak każdego dnia.Euforia rosła.Juz nie chodziła-latała każdego dnia,piekniała w oczach choć był daleko.
Miesiac po pierwszym spotkaniu wrócił i umówili się.Ubrała wtedy modną zwiewną czerwoną spódnicę w białe kwiaty czerwoną bluzeczke,baleriny,było lato.Czekała na autobus bo pociąg szwankował i miał przyjechać kom.zastepczą.Usiadła na schodkach przed stacją.Nie przestawali pisac,byli sobie bliżsi o milion lat świetlnych,wiedzieli juz o sobie mnóstwo.
Nadjechał autobus...Nie spojrzała na Niego,bała sie,że rzuci mu sie w ramiona jak idiotka.Podszedł.Powiedział że pięknie wygląda,widziała to tez w jego oczach.
Postanowili że pójdą do parku,był ranek-ok 9:30.Czuła że jest mu bliska.Kupili w sklepie Malinowe piwo,On żubra,chipsy i poszli do parku.Patrzyli na siebie,twarzą w twarz,poprawiał jej kosmyki włosów które uciekały zza opaski.Uśmiechał sie,mówił dużo.Po jakimś czasie stwierdzili że pójdą do tej samej pizzerii.Szli alejką w parku,podał jej ręke.Znów ten prąd...czuli to samo.Odwrócił sie nagle,złapał w dłonie jej małą buzie i pocałował tak żarliwie jak potrafił.Oddała pocałunek,chciała tego,czekała.To był pierwszy z pocałunków które miała dostawac do konca życia...
W pizzerii zjedli,rozmawiali,patrzył na nią,widział że sie czerwieni.Dotykał jej twarzy.Czuli jakby znali sie od zawsze.
Odprowadził ją do domu-tak zeby mama nie widziała:D Ale mama już wyszła na próg bo była juz spóźniona,czas płynął z Nim szybko.Zapytała "Co to za koleś?"-nie była raczej życzliwą,delikatną mamą. Podszedł i przedstawił sie.Spodobał sie mamie chociaż zaprzeczała "Patrze a tam wielki jak byk łysy gość w dresie,oczy czarne jak węgiel ".
Spotykali sie każdej niedzieli,mieli swoją rutynę,zmieniali tylko czasem pizzerie.Na 3 randce nie wytrzymali i kochali sie gorąco w łazience jednego z barów.TO BYŁO TO!!DOPEŁNIENIE!
Był z patologicznej,duzej rodziny,zajmował sie wszystkim co najgorsze,pił,wcześniej ćpał,przed rozpoczęciem pracy wyszedł z więzienia,byl tam za pobicie.Zły chłopiec był z Niego,ale wiedziała ze go nie zostawi,ze naprawi jego życie...Nie pomyliła sie.Jego matka zakochała sie w Niej od pierwszego wejrzenia,tata równiez,do dziś dziękują ze naprawiła to co Oni zepsuli.
Dziś,po 8 latach,wzlotach i upadkach,rozstaniach i powrotach sa razem,mają dwoje wspaniałych dzieci,dom w którym nikt nie wie co to alkohol,nawet okazjonalny kieliszek,dzieci mają tatę którego ani Ona ani On nie mieli-przytulającego,rozmawiajacego,który nie bije,nie pije,oglada bajki na you tube,co niedziele leży w łózku z Juniorem i oglada Scooby'ego,pomaga w lekcjach i karmi małą Księżniczkę...I choć Aniołem nie jest,blizej mu do diabełka,doprowadza ją do szewskiej pasji,ich miłość na próbe wystawia przygnębiajaca codzienność w pl, to Ona kocha Go kazdego dnia i bedzie kochać już ZAWSZE,ZAWSZE,ZAWSZE...
Boszzzzzzzzzz dzień jak codzień.Dzieci chore,ja w kondycji też nie najlepszej,wszystko stoi-sprzątanie,gotowanie...Skad wziąć natchnienie? Wyglądam jak trup,kawa za kawą,wojna o noszenie kapci z mądralińskim. Potrzebuje mocy-kawa nie pomaga,każdego dnia sprzątam,wstaję nazajutrz i co???ZNÓW BURDEL NA KÓŁKACH!! Znacie to?? Patrze i nie mam weny na ruszanie się ,ale musze.Chciałabym mieć dzień kiedy się budzę i mówie do siebie "Nie mam nic do zrobienia":D Ale wiecie że to niemożliwe-choć wciąż się jeszcze okłamuje:)
Moze to pogoda??Moze brak witamin?Nie wiem,ale to jak klej do fotela,popielniczki i kubka z kawą:) 3 kawa za mną,zawału dostane...
Mała śmieszka zagląda jak mądraliński gra w diamenty na tel, w tle szumi myszka M:D
Moze powinnam zapisać sie na jakieś warsztaty z kreatywności,organizacji czasu??Taaaaaaa na tej 40 000 miescinie nie ma takich rarytasów:P Pobuszuje w necie.
Tymczasem ulatniam się bo diabeł wraca o 16 a do tej pory musze coś zrobić:P
Czy to dobra droga?
Sama nie wiem czy to dobry pomysł ale co z tego,przecież blog mnie nie zabije,najwyżej bedzie niewypałem:) Jestem mamą dwojga wspaniałych Aniołów i partnerką diabła,który bywa okropny i mam ochote go zabić ale potrafi też być dobry i doprowadzać do stanu w którym oddałabym za niego kawałek serca.Typowa rodzina dotknieta beznadzieją polskiej codziennosci-choć bez żadnych patologii,nałogów-nooooooooo moze papierosy:DRodzina, która mogłaby życ pełnia szczęścia ale mieszka w pl.
O czym będę pisać? Sama w sumie nie wiem,może to byc rodzina,wyżyny i niziny codziennego zycia,życiowe rozterki i śmiechy,plany,marzenia.Moze to jakis sposób na wylanie wszystkiego co siedzi w środku,na poderwanie sie z lądu chociaz na chwile.Moze bedę sie Was radzić,może znajdę drogę która chcę pójść poza byciem kurakiem domowym i wyspecjalizowaną choc daleką od ideału mamą.
A więc:)
Mamy dziś ŚWIATOWY DZIEŃ WYZNAWANIA MIŁOŚCI- cóż niech będzie i tak-chociaż nie uwazam,żeby do tego potrzebny był specjalny dzień-każdego dnia mówmy sobie ile dla siebie znaczymy,niby takie proste a jednak niewielu o tym pamieta. W naszym domu słowo kocham pada jakieś...kilkanaście razy dziennie? Nie boimy sie uczuć.Ani ja,ani diabełek nie dostawalismy w domu ani pochwał,ani czułosci a o jakimś kocham to w ogóle kosmos-zapomnij:D Dlatego właśnie zakładając rodzine obiecaliśmy sobie,że nasze dzieci bedziemy wychowywac,kochać i doceniać a nie przechowywać,karmic i podcinać skrzydła.Wiadomo bywa róznie,czasem nerwy biorą górę ale potem wyrzuty sumienia są ogromne-bynajmniej u mnie-u Niego w głowie to nie wiem co siedzi-raczej skryty z Niego gość:)
Miłość(ta dorosła) jest dla silnych ludzi o twardej dupie- nikt nie jest święty,popełniamy błędy.Kochamy,zdradzamy,jestesmy zdradzani,wybaczamy,prosimy o wybaczenie i tak w koło.Najwytrwalszych moze to zmęczyć.Dlaczego nie staramy sie każdego dnia,nie pielęgnujemy? Ja sie staram,ale czasem mysle: "Ale dlaczego tylko ja?" Gotuje przysmaki,piekę,głaszcze,dbam o zapas skarpetek,pytam jak sie czuje,co u niego,wciąż z tyłu głowy mam ze jestem nie dość atrakcyjna,że moze cos zmienię,jakaś bielizna,może czegoś mu brakuje,chcę wypchać Go z domu do jakiegoś kolegi,może na siłownie,chętnie obejrzałabym mecz-ale on nie lubi niczego.MOŻE COŚ DAM Z SIEBIE-ZNÓW I ZNÓW I ZNÓW. I co mam z tego? To,że przyjdzie do domu i gra w jakąś grę na tel i nie mam z kim gadac,że nnie może od miesiaca załozyć listew przypodłogowych w kuchni po wymianie paneli bo "będzie robił sciany wiec nie opłaca sie zakładać zeby zaraz ściągać".Może to że pobzykamy sie 4 razy w tyg,w zasadzie tak jak on chce...WTF?!
Czasem juz mam dość i wybucham,pytam sie dlaczego niczego nie zorganizuje,ze gdzieś bym wyszła,że może jakis kwiatek bez okazji,może chociaz zagrałbys w zasrany eurobuisness,może oprócz pieprzenia o miłosci zrobisz cos w koncu,od gadania jeszcze nic samo sie nie zrobilo? On odpowie okrutnie "Ty jesteś dzika,nie idę nigdzie z Toba..." "Może jakis film obejrzymy zamiast grać be sensu?" No żesz k...a Jestem młodą KOBIETĄ i to nie jakims pasztetem,całkiem niezła sztuką,chociaz po urodzeniu 2ki dzieci Anjią R nie jestem ,ale faceci zawsze na mnie lecieli,wiec o co chodzi???!
Staram sie za duzo? Wiem ze jak przestanę pójdzie "w bok",jak już nie raz.I serce mi pękało. A moze mam sie godzic na beznadzieje i nudę na oglądanie tv i jedzenie jajecznicy, na brak prezentu na urodziny od Niego choc ja daję na każdą okazje. I juz jestem o krok,mówie sobie "Mam to w dupie,tak jak Ty",wrzeszcze dostaje szału,wylewam wszystko co leży na sercu,On nie jest dłuzny,bije ponizej pasa tym co najbardziej bedzie bolało.Wtedy myślę- znajde kogoś kto mnie będzie kochał taką miłoscią jakiej chce,nie słowami,ale wsparciem,doklejaniem mi skrzydeł zamiast podcinania,wiarą,przestrzenią ,dopełnieniem...
Wtedy pojawia sie z tyłu głowy myśl która nie pozwala-Dzieci-kochamy je oboje miłością bezgraniczną,one kochają jego,czy mogłabym tak je zdradzić?Zadac im taki cios?Przecież często jest moze nie dobrze ale "chujowo ale stabilnie",nie kłócimy się.Ale czy tego chcę?? Tego żeby każdy dzień od poprzedniego konczył sie tylko szczegółami o tym co dziś zrobił lub powiedział mój gadulski 6letni Aniołek?
Chce żyć,przeżywać,degustować życie.Ale czy to możliwe?Czy nowe byłoby lepsze?Jak tego dokonać?Skad wziąć motywacje? Pomoże ktoś???
Rozterka.